sobota, 17 sierpnia 2013

Na progu...




Dzisiaj przyjelam na siebie, na okreslony z grubsza czas, zobowiazanie, ktore postawi  na glowie
moj dotychczasowy porzadek rzeczy... Tak wiele sie za tym kryje, takie decyzje nie przychodza
tak sobie jak strzelenie palcami a jednoczesnie jest uczucie, ze tak trzeba, ze tak jest dobrze.
Nie kryje, ze mam tysiace obaw i przemyslen, ale gdyby wszystko bylo latwe i przewidywalne
to nie byloby w zyciu zadnych dylematow.

Wierze, ze to wlasciwa decyzja, mimo wszystkich strachow.








4 komentarze:

  1. Skoro się znalazło na progu, chyba już trzeba otworzyć drzwi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam caly czas Twoje blogi.
    Ja tez mam wysokie schody.
    Trudno mi pisac wybacz ale jestem na biezaco.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko ręce rozkładam... Ja bym tyle nie udźwignęła... Podziwiam Cię bardzo! A teraz oprócz nagrody nobla dla Ciebie, to jeszcze przewiduję beatyfikację!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam kciuki ab udało Ci się udźwignąć nowe obowiązki i życzę, żeby przyniosły Ci radość.

    OdpowiedzUsuń