sobota, 31 sierpnia 2013

Zielonosc duszy...




...pozwol zachowac mi Panie...











środa, 28 sierpnia 2013

Rozane pozdrowienia....




Cicho tu jakos... Wiem, sa ciekawsze blogi, ladniejsze zdjecia, ale smutno mi, jak widze, ze
malo tu kto zaglada.... Nie pozostaje mi nic innego jak przymknac okiennice i poczekac
na to, az ktos zapuka...








sobota, 24 sierpnia 2013

Male idylle...





Zmeczona sie czuje... I spiaca... Pogoda tez sie zmienila na jesienna... Koniec lata???
A mimo tego duzo we mnie swiatla, mam tez wyostrzone spojrzenie na male idylle dnia
codziennego. Lubie patrzec na drobiazgi, ktore rozweselaja oczy i serce..
Oto jedna z nich, niby niewiele a jednak wystarczajaco duzo, aby sie usmiechnac.
Pieknej niedzieli Wam zycze!










czwartek, 22 sierpnia 2013

Aktywnosci...




...mnie pochlaniaja, dlatego nie mam za duzo energii na pisanie.
Moze w weekend uda mi sie wiecej napisac. 
A jutro piatek... Zycze Wam przyjemnego zakonczenia tygodnia pracy!!!








poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Spokojnej nocy...





Dzisiaj mialam dzien pelen wrazen, jutro powinno ich byc jeszcze troche wiecej,
bo duzo sobie "na talerz nalozylam". Ale nie narzekam, wolny wybor :-)
Nie mam sily pisac a wiec ogranicze sie do zyczen spokojnej nocy, cichych i lagodnych snow
oraz dobrego dnia jutro!!!








niedziela, 18 sierpnia 2013

Wdziecznosc...





Ostatnio pomyslalam sobie, ze jestem za wiele rzeczy/zjawisk wdzieczna.
Bogu, losowi, ludziom... Odczuwam to bardzo pozytywnie i jakos rozswietla mnie
to uczucie od srodka. Staram sie okazac swoja wdziecznosc zawsze i to na tyle, na ile
najlepiej potrafie.
Jednoczesnie nie tyle czekam, zeby mnie byl ktos za cos wdzieczny w jakiejs formie, ile
chcialabym uslyszec echo... Takie slowne, zwyczajne i proste. To dla mnie cala nagroda.

A rozswietlona uczuciem wdziecznosci staram sie oddac z tego swiatla cos komus drugiemu...

Obserwujac zycie widze czesto, ze wdziecznosc ma krotkie nogi, ze sie potyka, ze czesto
nie dochodzi do celu, bo widac znudzila sie jej droga... Albo cel zostal zapomniany jeszcze
przed ruszeniem w droge. Zycie mojej mamy pokazuje wlasnie jak to zamiast wdziecznosci
mozna dostac pustke, obojetnosc, takie zwykle nic, nawet nie zapakowane w pozory.

Nie wiem, czy czyniac cos dobrego w ogole mozna czegokolwiek oczekiwac, ale mysle, ze
sa ludzie, ktorzy polykaja wszystko jak kaczka kluski...
Jakby sie nalezalo, tak normalnie...Tymczasem wydaje mi sie, ze nie wszystko jest oczywiste
i naturalne, ze nie wszystko nalezy sie jak psu miska.

Ludzie sa rozni, kazdy ma pewnie inne spojrzenie na temat, ja tylko sobie tak rozmyslam...
Co jest plynne, co daje sie uchwycic? Co jest w tym wszystkim twarde, co miekkie?
Co zostanie na dluzej, co przecieknie bezpowrotnie przez palce?
Czy wdziecznosc to cos, przynajmniej chwilami realnego, czy tez tak ulotnego, ze sie tego
w ogole nie dostrzega lub nie widzi i nie czuje? Nie wiem...

Jakby nie bylo moge mowic tylko sama za siebie a wiec napisze raz jeszcze. Ciesze sie, ze
czuje w sobie tak duzo wdziecznosci, bo to cos, co  rozswietla moja dusze i podnosi jej
temperature o kilka stopni.
A dzielic bede sie dalej, bo taka jest potrzeba mojego serca.









sobota, 17 sierpnia 2013

Na progu...




Dzisiaj przyjelam na siebie, na okreslony z grubsza czas, zobowiazanie, ktore postawi  na glowie
moj dotychczasowy porzadek rzeczy... Tak wiele sie za tym kryje, takie decyzje nie przychodza
tak sobie jak strzelenie palcami a jednoczesnie jest uczucie, ze tak trzeba, ze tak jest dobrze.
Nie kryje, ze mam tysiace obaw i przemyslen, ale gdyby wszystko bylo latwe i przewidywalne
to nie byloby w zyciu zadnych dylematow.

Wierze, ze to wlasciwa decyzja, mimo wszystkich strachow.








piątek, 16 sierpnia 2013

Zmiany, zmiany...




Ostatnio duzo pisze o zmianach.
Tak jest, w ostatnim okresie marzyly mi sie zmiany i cos mi sie wydaje, ze je zaczynam
telepatycznie przyciagac... Kroi sie cos nowego znowu, ale nie wiem jeszcze czy dojdzie
do skutku. Tak czy inaczej temat do przemyslen mam...
Dzisiaj nie mialam za duzo czasu na photoshopowe igraszki, ale profituje juz z tego, czego
sie ostatnio dowiedzialam. Fascynujace sa te wszystkie mozliwosci!!!
Zaluje bardzo, ze nie umiem fotografowac z pelnia technicznego rozeznania, ale wdzieczna
jestem, ze dla takich "fotograficznych asow" jak ja wymyslone zostaly cyfrowki.
Ale kto wie... Jak zaczne sie robic ambitna to moze i ja kiedys bede sciskac w garsci
aparat z lufa jak Rudy 102...???? Czasami widze takich "wyposazonych" i sama juz nie wiem
czy to jeszcze aparat czy tez juz jakas nieznana bron. To jednak odleglejsze przemyslenia..
Na razie pogrzebie w tym, co mnie interesuje a zmiany sie same pojawia :-))).
Ponizej zdjecie pomaranczowego drzewka, ktore mialo jednoczesnie owoce i kwiaty.
To mnie zawsze fascynowalo, stad tez zdjecie tego motywu, mimo tego, ze od tej strony
sa tylko paki i owoce. Pachnace kwiatki byly z drugiej strony.
Najwazniejsze w tym wszystkim jest to, ze jedno nie wyklucza drugiego i wszystko odbywa
sie w pelnej harmonii. To jest to, co najbardziej lubie!!!!









czwartek, 15 sierpnia 2013

Klasyczne HDR...




....powiedzial Vinniczek na moje opowiesci o tym, co dzisiaj robilam ze zdjeciami.
No to niech bedzie i tutaj jakis owoc mojej pracy :-)
Dla Ciebie Vinniczku, za Twoje duchowe wsparcie i na dobranoc, bo czas juz do lozka!!!










Przez okno...





Wczoraj mialam dluzsze posiedzenie ze specem od komputera. Bylo troche zniecierpliwienia
bo oczywiscie zawsze znajdzie sie cos, co plata figle.
Moj komputer za pare dni skonczy trzy latka. Spec powiedzial, ze rok zycia komputera to siedem
lat zycia dla samochodu. Czyli wyszlo na to, ze jezdze komputerowym zabytkiem, co mnie troche
zszokowalo, bo mistrz od razu mnie poinformowal z jakim wydatkiem powinnam sie w przyszlosci
liczyc. Powiedzial tez, ze w ten komputer juz inwestowac nie warto :-(.
No i tym sposobem ciesze sie, ze sesja przebiegla pomyslnie, bo skoro nie warto inwestowac to
i kazda interwencja speca to jednak inwestycja. Sprobuje obchodzic sie z nim jak z jajkiem i moze
nie bedzie nowych problemow. Nowa inwestycja (czyli nowy komputer) w tym roku juz niemozliwa
a zatem trzeba sie cieszyc stanem obecnym.

Zgromadzilam duza, duza ilosc "pomocy naukowych" na tematy photoshopwo-fotograficzne
i teraz czuje duzy zapal, zeby sie czegos pouczyc. Gdzies tam w glebi duszy siedza mi widoki
koszy z rzeczami do prasowania, ale... Moze i za prasowanie sie wezme? Trzeba mi skrzydel!

Ciekawa jestem nowych mozliwosci i mam wrazenie, ze stoje przed oknem za ktorym nowe obrazy
sie rozciagaja... Juz nawet pomyslalam, ze i zdjecia chce mi sie robic (po pol roku nierobienia)
i moj aparat chce lepiej rozumiec... I w ogole cos sie zmienilo...
Ale to dobrze, takie zmiany lubie :-)









wtorek, 13 sierpnia 2013

Schodami w gore, schodami w dol...





Przy kopiowani zdjec z wakacji z Vinniczkiem odkrylam, ze przez pierwsze pol roku
nie robilam zadnych zdjec!!!!!!!! Sama nie moglam uwierzyc, ale takie sa fakty.
No i w koncu przypomnialam sobie, ze moj "Duzy" (czyli ten z graficznymi programami
komputer) byl przez kilka miesiecy pograzony w glebokim snie.
Tak sie zlozylo, ze nie chcialo mi sie ani zdjec, ani zadnych innych kreatywnych zajec.
Vinniczek lamal rece i bolal goraco nad tym stanem (chociaz nie znosi moich
"przerobionych" zdjec) i ja wprawdzie przyjmowalam do wiadomosci te ubolewania, ale
mimo tego dlugie miesiace nic sie nie dzialo.
Jak juz pisalam ostatnio - tuz przed drugim wyjazdem poczulam nagle jakis impuls
i zaczelam interesowac sie nowymi dla mnie drogami. Oczywiscie trudno sie poruszac
w tym morzu informacji, ale jakos powolutku doczytalam sie roznych rzeczy.
A co jeszcze istotniejsze - poczulam tez wole Boza, aby zajac sie troche mozliwosciami
Photoshopa, ktory kryje w sobie ciagle tyle roznych tajemnic! Z duzym a pozytywnym
zaskoczeniem odkrylam rozne filmiki na fotograficzne tematy i teraz oczywiscie
staram sie cos z tego zatrzymac w glowie.
Czy beda jakies tego efekty - nie wiem, ale jedno jest pewne. Cos sie zaczelo dziac!!!
To wlasnie takie impulsy, ktore sprawiaja, ze otwieram sie kolejny raz i mam nadzieje,
ze odkryje jezeli nie nowe swiaty to nowe drogi. Ten stan zawieszenia spowodowany
byl rowniez tym, ze chyba troche paralizowalo mnie to, iz krece sie w fotograficznym
kolku. Dotyczy to tak samych zdjec jak i ich obrobki.
Od fotoreportazy odeszlam wlasciwie zaczynajac tego bloga, bo tyle juz ich zamiescilam
w poprzednich latach i teraz czulam pustke.
Zobaczymy, co sie nowego wydarzy, ale zapewnilam sobie material do nauki i teraz wiem,
gdzie bede spedzac wolny czas :-)
Zaleta jest nowy powiew, ryzykiem to, ze moze to byc tez stroma droga pod gore.
No coz, schodami w gore, schodami w dol...







sobota, 10 sierpnia 2013

Po powrocie...




Wszystko co mile szybko sie konczy...
Nasz wyjazd tez doszedl konca i musze stwierdzic, ze byl to udany tydzien, pod
kazdym zreszta wzgledem. Spotkalam sie z przyjaciolka, ktora widzialam ostatni
raz trzynascie lat temu i troche mialam obaw jak to po takiej dlugiej przerwie
bedzie, ale wszystko bylo tak, jakbysmy sie wczoraj rozstaly.
Bardzo sie tym faktem ucieszylam i zapowiedzialysmy sobie, ze na nastepne spotkanie
nie bedziemy juz czekac trzynascie lat.

Dzisiaj odkrylam, ze te problemy z blogiem to nie blogowe problemy a komputerowe.
Jakis czort siedzi w drugim komputerze i skutecznie blokuje blogowe poczynania.
Tutaj odwoluje to, co napisalam ostatnim razem. Przepraszam Was Blogi!!!

Po przyjezdzie musialam zobaczyc szybko, jak tam moje zdjecia i chociaz widzialam
tylko czesc - jedno z nich (jeszcze cieple bo z wczoraj!) zamieszczam ponizej.

Ten tydzien dobrze mi zrobil, bylo tak jakos... beztrosko i przyjemnie.
Szwajcaria jest mi juz dosc dobrze znana (oprocz francuskiej czesci) i chetnie wracam
w te wszystkie miejsca. Natura jest zachwycajaca i przyznac trzeba, ze Szwajcarzy
wzorowo dbaja o swoj kraj, ktory na pewno bezproblemowy nie jest.
Przywiozlam troche zdjec i sporbuje je w jakis rozsadny sposob posortowac a to
pewnie chwile potrwa.

Mam nadzieje, ze upaly juz minely na dobre, chociaz cos mi sie o uszy obilo, ze ma
byc jeszcze cieplo. Lato w koncu jeszcze trwa i trzeba sie tym cieszyc...







sobota, 3 sierpnia 2013

Przed wyjazdem...




Przeminelo troche czasu i znowu jestem w obliczu wyjazdu.
Upal - jak wszedzie - jest nieprzytomny i tak ma byc w nastepnych dniach.
Mimo tego mam nadzieje, ze to bedzie przyjemny tydzien a juz na pewno
tydzien spedzony w starych katach, jedziemy bowiem, setny raz chyba, do
Szwajcarii. To samo miejsce, to samo mieszkanie a wiec w tym miejscu
niespodzianek nie bedzie.
Jedyne, co mnie irytuje przed wyjazdem to zmora pakowania. Chyba coraz
mniej mam do tego zapalu, ale to zlo konieczne.
Wczoraj, zamiast juz skladac ciuchy na kupke, rozgryzalam nowe fotograficzne
mozliwosci, tak jakby nie moglo to poczekac.
Ponizej mialam zamiar pokazac probke tych poczynan, ale ten blog tez ma od
czasu do czasu chwile niemocy i ladowanie zdjec jest niemozliwe.
A wiec innym razem.
Skoro juz o niemocy pisze to musze tez i o wlasnej bezradnosci. Ostatnio
sciagnelam sobie dwa programy i od tego czasu cos sie z moim komputerem dzieje,
robi co chce i w niejasnym dla mnie rytmie. I co tu Nortony jak i tak sie jakies
talatajstwo dostaje do komputera bez naszej woli i wiedzy?
Nie narzekam juz.
W koncu stoje w obliczu wyjazdu i to jest w tej chwili najwazniejsze.
Za oknem zarowa, ale pogoda jeszcze nigdy nikogo tak na sto procent nie
potrafila zadowolic.
Teraz zegnam sie juz i odezwe sie po powrocie!
Trzymajcie sie dzielnie w tych upalach!

PS
Zdjecie udalo mi sie jednak zaladowac, przy okazji odkrylam, ze ta blogowa niemoc
dotyczy tylko jednego komputera, z tego wydaje sie byc wszystko ok.