czwartek, 30 maja 2013

Czas zmian...




Sugerowalam ostatnio cos, co chce teraz ubrac w slowa...
Po smierci Pietrusia doszlismy do wniosku, ze nasza rola w Jego zyciu dobiegla konca.
Teraz czas zrobic cos dobrego dla innego kociego serca.
Pietrek w kocim niebie mruczal z zadowolenia slyszac o naszych planach.
W koncu on tez przeszedl rozne koleje losu, ze schroniskiem lacznie...
No i stalo sie!
Najpierw zajrzalam internetowo do okolicznych schronisk a pozniej wybralismy sie
tam osobiscie. Kotow bylo duzo, roznych wiekowo i pod katem wygladu.
Byly piekne egzemplarze, ale... Z internetu wiedzielismy, ze sa dwie kotki, ktorych
do tej pory nikt nie chcial. Obie czarne... No coz, nikt nie jest przesadny, ale na wszelki
wypadek takie egzemplarze niosace pecha (?!) pozostawia sie na boku, jednak...
I to wlasnie sprawilo, ze podjelismy szybka decyzje - te koty sa NASZE.
Zabralismy je ze schroniska, sa u nas juz pare dni i prawde mowiac balismy sie
wojen z Grubeuszem, balismy sie, ze beda dzikie, balismy sie wszystkiego i o wszystko!
Na razie jednak wszystko rozwija sie bardzo pozytywnie i mam nadzieje, ze nie bedziemy
zalowac tej decyzji. Jedyna rzecz na minus to fakt, ze trudno je od siebie odroznic
na odleglosc dwoch krokow i poza tym fotografowanie nie bedzie teraz latwe...
Ale to widac na ponizszym zdjeciu :-)


  
 

Nasze dziewczynki - Dusia i Niunia




sobota, 25 maja 2013

Kwiatowo...




Pierwszy raz od kiedy w ogole bloguje (a jest to juz pare ladnych lat), nie moglam zabrac sie
do konsekwentnego pisania. Pierwszy tez raz nie wyruszylam ani razu (sic!!!) na
wiosenno-fotograficzne polowania. Nie wiem, co jest do konca przyczyna, ale widac
jestem w tym roku jak pogoda czyli niespecjalnie radosna.
Dlatego tez dzisiejszy post zdobi kwitnace wprawdzie zdjecie, ale nie majace z wiosna
tak naprawde nic wspolnego.

W czasie moje blogowej przerwy bylam dwa razy w Polsce. To sa za kazdym razem trudne
wyjazdy, bo czuje sie taka zupelnie bezradna. Mama jest w takim stanie, ze nie mozna
oczekiwac zadnej znaczacej poprawy, ale ciesze sie zawsze jak widze lepsza jak zwykle
forme, dotyczy to tez naszych czestych rozmow telefonicznych.
Wkrotce wybieram sie znowu, mam nadzieje, ze spedzimy ze soba kilka dobrych chwil.

W styczniu pisalam, ze Pietrek zaczal duzo spac... To byl poczatek jego choroby, ale nie
przypuszczalismy, ze to tak szybko i tak powaznie sie potoczy. Diagnoza byla szokiem
i nie moglismy uwierzyc, ze nie mozna mu pomoc... Wierze, ze nasz Pietrus gdzies tam z gory
patrzy na nas i cieszy sie, ze bylo nam dane przezyc wspolnie kilka lat.
Grubeusz i Pietrek to schroniskowe koty, ktore wdziecznie zareagowaly na to, ze dalismy
im nowy dom. Mysle, ze dla Pietrka nie mozemy nic zrobic, ale schroniska sa nadal
pelne zwierzat, spragnionych domu i takiej zwyklej milosci na codzien.
Ale na ten temat nastepnym razem.

Teraz sprobuje zajrzec do Waszych blogow, bo od miesiecy nie patrzylam, co sie w nich dzieje.
Przy okazji ostatniego postu wlaczylam pierwszy raz od miesiecy duzy komputer i okazalo sie,
ze zapomnialam, co i jak sie wlacza, o haslach nie wspomne...
Nic to, sprobuje nie tyle nadgonic stracony czas co nie tracic go w dalszym ciagu.
Pozdrawiam Was serdecznie...








piątek, 17 maja 2013

Nasz Pietruś...





... wyruszył po ciężkiej chorobie w swoją najdalszą podróż.
Jesteśmy wdzięczni za wszystkie wspólne lata.
Śpij spokojnie Nasz Maleńki...