środa, 1 października 2014

No i mam teraz problem...




Zapowiadalam ostatnio, ze beda  afrykanskie detale a tu po ogladnieciu moich zdjec moge tylko
rozlozyc rece...
Zdjec jest malo i prawde mowiac na zaden fotoreprotaz sie nie uzbiera, bede wiec przy
okazji cos pokazywac, bo tak bedzie lepiej.

Czas przeskakuje sam siebie i nie wiedziec kiedy uplywa dzien za dniem.
Dopiero co bylam w Afryce a tu moge juz relacjonowac powrot z kraju, gdzie bylam
w zeszlym tygodniu. Tym razem zdjec nie robilam to i dylematow zadnych nie bedzie...

Tak poza tym postanowilam porwac sie na cos nowego.
Zapisalam sie na kurs angielskiego, kurs podstawowy, bo nigdy sie tego jezyka nie uczylam!
Niezaleznie od tego wezme udzial w kursie malowania akrylem... Poczatek dzisiaj wieczorem
i nie moge sie juz doczekac! Mam nadzieje, ze bedzie ciekawie a niezaleznie od tego ciesze sie,
ze poznam pare nowych osob, zawsze to jakas okazja do wymiany paru zdan.

W lipcu  wspomnialam o mojej kolezance z Syberii...
Ostatni raz na zywo widzialysmy sie bodaj w 1974 roku... Wspomnialam, ze do niej napisalam
nie wiedzac, czy jeszcze mieszka pod znanym mi adresem.
Nie tak dawno przyszla odpowiedz! Alez to byla radosc, bo i zdjecia byly.
Nie wiem, czy sie chwalilam, ale kiedys bylam bardzo dobra z rosyjskiego, po uplywie tylu
lat zajomosc sie mocno pokryla kurzem. List od Iriny byl po rosyjsku i bez problemow go
przeczytalam/zrozumialam. Z odpowiedzia bylo trudniej, odwolalam sie do pomocy
komputera, ktory tlumaczyl bardzo dziwacznie. W zwiazku z tym wpadlam na pomysl, zeby
zabrac sie za rosyjski. W polskim internecie (w BookCity) znalazlam podreczniki i od razu
chcialam zamowic, ale nie myslcie sobie, ze to latwe... Nawypelnialam sie formularzy
i na koniec pojawily sie informacje, ze blad, ze karta nie taka, ze....
Cholera mnie wziela, bo w koncu albo Europa albo regula z wyjatkami???
Tym sposobem ksiazek nie zamowilam, ale o rosyjskim mysle calkiem powaznie!

Teraz bedzie jeszcze o zakupach internetowych,
Nie wiem czy juz pisalam, ale jestem goraca wielbicielka Michala Bajora.
Zapomnialam juz o rosyjskich podrecznikach i poszlam intenetowo do Empiku.
Plyty znalazlam i zabawa zaczela sie od poczatku... W koncu poroznawialam z pania
przez telefon i oprocz tego, ze pani bylo przykro nic sie nie dalo zrobic.
Poniewaz daje sie poniesc emocjom - poszukalam gdzie indziej i co sie okazalo?
W Merlinie mozna zaplacic bez problemow, ale nie bylo tego wszystkiego, co chcialam :-(
Czyli czlowiek uczy sie pokory na prostych rzeczach, ale mowi sie trudno.
Kiedys jeszcze zdobede podreczniki i plyty, w koncu pod koniec roku znowu bede w kraju...

Na fali wspomnien postanowilam odnalezc moja przyjaciolke z liceum, nasze drogi sie
rozeszly 33 lata temu... Poszukiwania w ksiazce telefonicznej nic nie daly a wiec bedac
w PL poszlam do jej Mamy (nie wiedzac czy tam jeszcze mieszka). Udalo sie, Mama przez
chwile sie zastanawiala, kto to z takim impetem dzwoni do jej drzwi, ale za chwile sobie
dokladnie przypomniala kto i skad... Dostalam numer telefonu (bo przyjaciolka w innym
miescie) i zadzwonilam... Niespodzianka bylaby duza, ale Mama wykonala telefon
przede mna.... Tak czy inaczej ucieszylam sie nasza rozmowa i postanowilysmy podtrzymac
te telefoniczne kontakty.

Ja nie naleze wlasciwie do ludzi wracajacych z uporem do przeszlosci, ale jakos tak
wyszlo, ze ostatnio myslalam o roznych ludziach i wydarzeniach z dawnych lat.
Na tej to fali takie poczynania jak wyzej.... I ponizej tez :-)
Na ogol wyrzucam wszystkie listy, bo nigdy do nich nie wracam, ale byl wyjatek.
Mialam paczuszke listow sprzed prawie trzydziestu lat, paczuszke, ktora przeszla ze mna
wszystkie przeprowadzki i jednoczesnie nie byla ruszona przez te wszystkie lata.
W ostatnich dniach przeczytalam te listy.... Poczulam sie taka mloda....
Nie wiem, czy je kiedykolwiek jeszcze przeczytam, ale na razie postanowilam nie wyrzucac.
Sprowadzajac sie do tego mieszkania postanowilismy zrobic "czystke" i wyrzucilismy
cala nagromadzona korespondencje oraz... Moze nie uwierzycie, ale polecialy tez wszystkie
zdjecia "papierowie", rowniez z rozlicznych urlopow.  A zatem nie mozna mnie posadzac
o to, ze jestem sentymentalna, wbrew pozorom...

U nas jesien, w RPA dzisiaj zaczyna sie letni sezon turystyczny i widzialam juz na zdjeciach,
ze przyroda przyobrala nowe sukienki.... Szkoda, ze ich nie widzialam, ale kto wie, moze
kiedys sie jeszcze uda,..

Na razie zamieszczam zimowy widoczek z tych wakacji i gdybym nie napisala, ze to
w RPA nikt by nie pomyslal, ze to jest dalej jak za tutejsza miedza...

Pakuje manatki i pedze za chwile na kurs!!!

Pozdrawiam Was serdecznie!








2 komentarze:

  1. Taki widok spod pędzla też by nieźle wyglądał!

    Gratuluję pomysłów, inicjatyw i zaangażowania!!! Nieustannie Cię bardzo podziwiam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie dziekuje i pieknie sie klaniam za to, ze lamiesz tu cisze....

      Usuń