poniedziałek, 3 maja 2021

Powolutku-pomalutku...

 

                         


Od ponad tygodnia bola mnie (dupo)plecy i wcale mi sie to nie podoba!

Bylam u lekarza, bralam tabletki, robilam cwieczenia, grzalam... 
Nic z tego, cos ciagle "siedzi". 

Przez tydzien spedzalam czas glownie horyzontalnie, dzisiaj tez nie moglam  wstac
z martwych. Po poludniu jednak podjelam meska decyzje - ide na spacer.

Dlugo to trwalo, ale w koncu wystartowalam.

No i szlam sobie pomalutku, powolutku, malymi krokami rozkoszujac sie powietrzemi widokami. Wstyd sie przyznac, ale otylu pan grubo po siedemdzieatce a pozniej starsza pani z pekinczykiem wymineli mnie ze swistem.

Ale nie dalam sie wpedzic w kompleksy. Szlam dalej...

Na te pore jest za chlodno i sa opoznienia, ale mimo wszystko cos tam kwitnie, cos tam sie pokazuje od wiosennej strony i to jest najwazniejsze...  

Mam nadzieje, ze wroce do moich spacerow, jezeli juz silownie zostaly prawdopodobnie zamkniete na amen to rzeba sie ruszac w inny sposob. 
Klebia mi sie rozne mysli w glowie ale powiedzialam sobie, ze nie bede rozpaczac nad tym, czego zmienic nie moge.  
A ponizej pare impresji....


p.s. Jak zobaczylam, ile przespacerowalam to doszlam do wniosku, ze 
        nie jestem wcale taka  zla jak sobie myslalam. Precz kompleksy!













2 komentarze:

  1. Ależ świat potrafi być piękny, jak w piosence "Świat nie jest taki zły, świat wcale nie jest zły, niech no tylko zakwitną jabłonie..."
    Dystans, kroczki się liczą a tempo zawsze można zwalić na podziwianie przyrody i focenie 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz racje, dusza potrzebuje tez pozywienia i trzeba go dostarczac na ile jest to mozliwe...

    OdpowiedzUsuń